niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 3.

Do dzisiejszego wieczora muszę przenieść swoje rzeczy do domku numer pięć. Myśląc o tym chłopcu, którego zamroczyłam wczoraj, czuję ucisk w piersi. Trudno będzie mi patrzeć na niego przez kilka godzin.
Wkładając ciuchy do małej torby podróżnej, którą dostałam od Chejrona, poczułam za sobą czyjś oddech. Natychmiast się odwróciłam i ujrzałam małego, wysportowanego bruneta.
- Cześć Caleb, jak leci?
Chłopiec uśmiechnął się do mnie smutno i odpowiedział:
- Będzie mi cię tutaj brakowało. Nawet cię polubiłem.
W tym momencie najchętniej przytuliłabym go. Był jedną z niewielu osób, która powiedziała mi coś takiego. Ja także go polubiłam go i wolałabym zostać tu, w domku Hermesa. Odwzajemniłam uśmiech i wróciłam do pakowania się.
Nie poszłam na śniadanie. Po pierwsze dlatego, że nie miałam ochoty niczego jeść, a po drugie nie chciałam zobaczyć się z Leonem i Veronicą. Jeszcze nie wiem, jak wyjaśnić im to, co zrobiłam wczoraj. Baliby się na mnie spojrzeć, popatrzeć mi w oczy, a co dopiero odezwać się. Jedyni ludzie, których tutaj lubię.
Na dworze jest upał, więc nie chcę siedzieć w domku i wychodzę postanawiając się przejść. Nie wiem dokąd idę, ale po kilku minutach wchodzę do stajni. Ściany są z ciemnego drewna, okna  niewielkie i wszędzie jest porozrzucane siano. Zapach nie jest przyjemny, ale ignoruję go i podchodzę do szarego pegaza.
- Cześć, Blair -mówię do niej.
Oczywiście, nie odpowiada. Nadal wygląda jakby była smutna. Kto wie, co stało jej się, zanim ten dzieciak ją znalazł? Może chodzi o jej właściciela? A może żyła gdzieś na wolności, fruwała aż tu nagle sprowadzili ją do tego Obozu? Może miała mamę, nie żyło jej się zbyt dobrze, ale wiedziała kim jest, choć miała sekret, o którym widziała tylko jedna osoba, ale pewien dzień zniszczył to wszystko? Może bardzo tęskni za mamą, a nie może użyć nawet głupiego telefonu!
Biorę głęboki oddech i zaczynam głaskać Blair po pyszczku. Lekko unosi i opuszcza skrzydła, jakby miała ochotę pofruwać. Przymyka oczy i chyba odpręża się. W tym momencie mam wielką ochotę wyjść z nią na dwór, usiąść na jej grzbiecie i unieść się wysoko w chmury. Ale nie robię tego. Jestem nowa i byłoby lepiej, gdyby Chejron nie nakrzyczał na mnie przy wszystkich i nie wlepił szlabanu.
Na zewnątrz słyszę już czyjeś rozmowy, znak, że jest już po śniadaniu. Żegnam się z pegazem i wychodzę. Myślę, że już czas przenieść się do dzieci Aresa, dlatego powoli ruszam po torbę.
Po drodze mijam rozgadanych nastolatków, w tym dziewczynę w krótkich, różowych szortach, które wyglądają jak majtki, z lekko ściekającym makijażem i czerwoną buzią. Pewnie jest córką Afrodyty, bo kiedy wyciąga lusterko otwiera usta i piszczy. Czuję jak włosy przyklejają mi się do karku, wszyscy dookoła mnie mają rumieńce, więc ja napewno wyglądam jak burak.
Wchodzę do dusznego domku. Na łóżkach leżą zmęczeni obozowicze, podłoga jest zagracona ciuchami, opakowaniami po jedzeniu i różnymi kartkami, a przy suficie lata mucha. Tak bardzo tęsknie za moimi fioletowymi ścianami, dużym łóżkiem, wiecznym bałaganem. Chciałabym już wrócić do domu.
Podeszłam do swojego nieposłanego łóżka wzięłam torbę i usłyszałam za sobą:
- Cześć.
Podskoczyłam jak oparzona. Powoli odwróciłam się, na widok Leona i Veroniki zaschło mi w gardle.
- Hej. Co tu robicie? - spytałam siląc się na uśmiech.
Chłopak miał na sobie granatową koszulkę i czarne spodnie do kolan. Brązowe włosy wyglądały jak aureola wokół jego pogodnej twarzy, a oczy wpatrywały się we mnie... z troską?
- Przyszliśmy pogadać - powiedział i odrzucił z czoła niesforny kosmyk. - No wiesz, o wczorajszym incydencie.
Incydencie? Ha! Oni myślą, że to był jakiś tam "incydent"? No, trochę się zawiodą.
- Może chodźmy do zbrojowni? - podsunęła Veronica- Nikogo tam dzisiaj nie ma, nikt nie ma ochoty trenować w takim skwarze. No i akurat tam jest chłodniej. Co wy na to?
Kiwnęliśmy głowami i wyszliśmy z domku. Wzięłam ze sobą torbę, żeby kolejny raz po nią nie wracać.
Szliśmy w ciszy, a kiedy byliśmy już na miejscu usiedliśmy na zimnej podłodze i wpatrywaliśmy się w swoje ręce. Zbrojownia była dość dużym pomieszczeniem. Wszędzie były broń, tarcze, zbroje, hełmy i ochraniacze. Faktycznie, było tu chłodniej niż na zewnątrz, szczególnie jeśli siedziało się na ziemi. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
- Była sobie mała dziewczynka -nadal patrzyłam na dłonie, ale czułam na sobie spojrzenie dwójki herosów. - Kiedyś pokłóciła się z inną dziesięciolatką, ona wyzywała ją, śmiała się z niej i życzyła najgorszego. W końcu dziewczynka zdenerwowała się i wykrzyczała jej, żeby się utopiła i nigdy więcej się do niej nie odezwała. To niby były dziecinne sprzeczki, ale szybko pobiegła do domu. Weszła do pokoju mamy, nadal wkurzona, objęła ją, a wtedy ona na nią spojrzała. Zbladła jak ściana i patrzyła na swoje dziecko z otwartymi ustami. W końcu jej przeszło i przyciągnęła ją do siebie tuląc najmocniej, jak mogła. - mrugnęłam odgarniając obrazy matki - Następnego dnia przyszli do nas rodzice tej dziewczynki. Powiedzieli, że... że utopiła się w wannie. Policja ustaliła, że to było samobójstwo.
Odważyłam się spojrzeć na Leona i Veronicę. Wpatrywali się we mnie, chłopak ze ściśniętymi ustami, a dziewczyna z lekko otwartymi. Ich oczy zdradzały współczucie, a ja nie chcę, żeby ktokolwiek mi współczuł. Odchrząknęłam, siląc się na obojętny ton i opowiadałam dalej:
- Jakiś czas później mama tej dziewczynki opowiedziała jej, co się z nią dzieje. "Małe, straszne płomyczki", tak to nazwała. Tłumaczyła, że musi panować nad gniewem, bo inaczej znów mogą się pojawić. Mówiła, że ma to po tatusiu, teraz wiem, o co chodziło. - uśmiechnęłam się lekko- Tak więc, kiedyś, z ciekawości, dziewczynka spojrzała w lustro. Zawołała w myślach płomyczki, skupiała się, aż w końcu przybyły. Była trochę czerwona na twarzy z wysiłku, a na miejscu źrenic pojawił się ogień.- przerwałam- Mam tak od dziesiątego roku życia, do tej pory wiedziała o tym tylko mama. Umiem to kontrolować, ale czasami po prostu wybucham.
Leo odezwał się pierwszy. Podniósł prawą wargę i popatrzył mi w oczy.
- Niektórzy półbogowie mają takie "prezenty" od rodziców. Ci specjalni.
- I to ma być prezent?! Manipulowanie i straszenie ludzi? -prychnęłam.- To ja dziękuję bardzo, mogą go sobie wsadzić.
Założyłam ręce na piersi. Specjalne dzieci, śmieszne. Wcale nie jestem specjalna. Jestem po prostu dziewczyną w farbowanych włosach i płomieniach w oczach. Też mi coś.
- Niektóre są całkiem fajne, jeśli się wie co z nimi robić. Na przykład to - wyciągnął rękę do przodu i rozprostował palce. Kusiło mnie, żeby ją złapać, ale odepchnęłam od siebie tę myśl. I całe szczęście, bo nagle buchnął na niej ogień. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak. Podniosłam brwi i przypomniał mi się pierwszy sen w Obozie Herosów.
- Więc o to chodziło -szepnęłam.
-Co mówisz? -zapytała Veronica.
Wyglądała na równie zdezorientowaną, co ja. W jej oczach odbijał się ogień od Leona. Włosy, zebrane w koński ogon, przykleiły jej się do karku. Nie odrywała spojrzenia od ręki chłopca.
- Nie czujesz, że się palisz? -spytałam go.
Roześmiał się, obdarzając nas cudownym uśmiechem. Popatrzył mi w oczy i ciarki przebiegły mi po plecach.
- Wydaje mi się, że mnie nie da się spalić, Płomyczku.
Zamknął dłoń i ogień zgasł.
    Do nowego domku idę sama. Przyjaciele chcieli mnie odprowadzić, ale ładnie podziękowałam i wyszłam ze zbrojowni. Po pokazie Leona siedzieliśmy tam jeszcze chwile i śmialiśmy się, ale zaczęło burczeć mi w brzuchu i postanowiłam już iść. Już prawie byłam pod drzwiami, kiedy przede mną nagle wyrósł wysoki chłopak.
- Witam, zdrajczyni. Gdzie się wybierasz? -spytał drwiącym tonem.
Chłopak miał ciemne włosy, które opadały mu na oczy. Niecierpliwym gestem odgarniał je. Był umięśniony, obozową koszulkę miał podartą i ubrudzoną, był blady, na twarzy nie miał nawet rumieńca od słońca. To pewnie mój przybrany braciszek, pomyślałam.
- Zdrajczyni? Dlaczego sądzisz, że jestem zdrajczynią? -zmierzyłam go wzrokiem. Raczej nie był pokojowo nastawiony, nie mam jak go wyminąć.
- Och, to bardzo proste -powiedział i uśmiechnął się łobuzersko- My zawsze wygrywamy. A ty, jako nasza siostra, powinnaś nam pomagać, a nie odwrotnie.
Więc o to chodzi? O przegraną? Coraz mniej lubię tych ludzi.
- Po pierwsze, wtedy nie wiedziałam, że jestem waszą siostrą -prawie wyplułam ostatnie słowo- A po drugie, gdybyście na straż postawili kogoś lepszego, niż dzieciaki Afrodyty, raczej mielibyśmy kłopot z wygraniem.
W końcu chłopak zaczął robić się czerwony. Jego duże niebieskie oczy, w tym odcieniu, który przypomina bezchmurne niebo, albo wody oceanu, kontrastowały z jego twarzą. Podszedł bliżej mnie, tak, że nasze stopy prawie się stykały i wysyczał:
- Nie będziesz miała tu łatwo, Patt. Sam się o to postaram.
Zachowałam spokój. Przynajmniej starałam się. Już otworzyłam usta, aby mu odpowiedzieć, ale obok nas znalazła się dziewczyna i chłopak cofnął się i spuścił głowę.
 Dziewczyna miała kasztanowe włosy, na które nałożyła czerwoną chustę. Pomarańczową koszulkę rozerwała na ramionach, miała blade, długie nogi i glany. Patrzyła na chłopaka ciemnymi oczami, które wyglądały jak oczy głodnego tygrysa.
- Wystarczy, Chace. Chyba nie chciałeś przestraszyć nowej, prawda?
Twarz Chace zrobiła się purpurowa. Mruknął coś i odszedł. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem, a kiedy znikł popatrzyła na mnie i lekko wygięła wargę.
- Jestem Clarisse, ja rządzę naszym domkiem. -przez chwilę patrzyła na mnie w zamyśleniu- Myślę, że dostaniesz łóżko jak najdalej od Chace'a.

7 komentarzy:

  1. Super,super, super!! *o* jaram się tym opowiadaniem jak zwiastunem Morza Potworów albo WPO :DDD chyba sama zaczne pisać bloga .__. (nie będzie pewnie tak ciekawy jak twój, ale cóż- może ktoś przeczyta ^^ )
    Podro, Córka Hadesa 3:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chase... troche jak ser :x
    i bardzo dobrze, bo nie lubię ani tego ani tego XD
    za to Leoś jaki kochany :")
    nie wiem co napisać więcej, bo naprawdę jest świetnie a nie umiem się rozpisywać nad świetnościami :x
    bardziej nad beznadziejnością, ale w wypadku Twojeo ff to nie będzie potrzebne xd
    ah. i podoba mi się strasznie moc Patt :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyszło ci zarąbiście!Zauważyłam że piszesz bardzo szczegółowo! Czekam na następną część!! :D
    Córka Afrodyty

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podobają mi się te wszystkie opisy i przemyślenia :D
    Nie wiedziałam, że Clarisse może być taka miła XD
    tak ogólnie to jest świetne, a dopóki nie napiszesz kolejnego rozdziału to będę czekać cierpiąc w katuszach 3:
    PS. kc

    OdpowiedzUsuń
  5. No Patt ten rozdział jak na razie najlepszy ze wszystkich! Więcej takich! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super piszesz! *_* Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^ Co ile dodajesz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :3 . Dodaje jak mnie natchnie i zacznę pisać. Mam już połowe nowego ehehe XD

      Usuń