poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 1.

Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali prolog! Ale mam prośbę- zostawcie po sobie komentarz! :)


Tej nocy miałam sen.
Śniło mi się, że stoję przy ognisku, takim jak w Obozie Herosów. Ale to było większe i bardzo czerwone. W środku widziałam człowieka, próbowałam do niego krzyczeć, ale im bardziej się starałam, tym mniej było słychać. Postanowiłam podejść i złapać go za rękę, po czym szybko wyciągnąć. Zaczęłam powoli zbliżać się do ognia, czując bijący od niego żar. Nagle postać zbliżyła się do mnie i wyszła. To chłopak, nie wyglądał, jakby przed chwilą stał w samym środku ogniska, wręcz przeciwnie. Uśmiechnął się łobuzersko i powiedział słowa, które odbiły się w mojej głowie.
-Mnie nie można spalić.
To był Leo Valdez, chłopak, który wczoraj zaoferował mnie oprowadzić.
Obudziłam się, kiedy wszyscy w domku Hermesa byli już ubrani. Jestem trochę zła, że nikt mnie nie obudził, bo mogę spóźnić się na śniadanie. Mam nadzieję, że nie ma tu żadnych kar, jak w mojej poprzedniej szkole.
Byłam już w czterech szkołach. W każdej najwyżej rok.W mojej ostatniej szkole, dla dzieci "specjalnych", miałam przyjaciółkę, Caroline, która powiedziała, że imię Patrycja jest za długie i nie umie go napisać (tak jak ja, ma dysleksję) i pierwsza zaczęła mówić na mnie Patt. Na początku roku szkolnego Portia Price wyśmiewała się z niej i przywaliłam jej w ten piękny, równiutki nosek. Tak zaczęła się nasza przyjaźń z Car.
Już miałam wstawać z łóżka, kiedy podszedł do mnie chłopiec z ciuchami w rękach.
-Proszę, nowe ciuchy. Lepiej się pośpiesz, bo za dwadzieścia minut zaczynamy śniadanie, usiądziesz z nami.- powiedział chłopiec. Ma nie więcej niż dwanaście lat, ale wygląda na silnego.
-Dziękuję.
-Jestem Caleb, gdybyś czegoś potrzebowała, chętnie pomogę.- wyciągnął do mnie rękę. Uścisnęłam ją i odpowiedziałam:
-Spoko, jestem Patt.
-Tak, wiem.- uśmiechnął się i wyszedł.
Na śniadanie było... właściwie każdy jadł, co chciał. Nie musiałam nawet składać zamówienia, a na moim talerzu pojawiły się tosty z ulubionym serkiem. Kiedy tylko zjadłam jednego, zjawił się następny. W końcu przyszedł Leo. Usiadł naprzeciwko mnie i uśmiechnął się. Przypomniał mi się sen, niektóre były bardzo realne i zawsze musiały coś znaczyć. Jestem ciekawa, jakie tajemnice skrywa Leon.
-To jak, gotowa na zwiedzanie najlepszego miejsca na ziemi?- spytał, kiedy skończyłam jeść czwartego tosta.
-Jasne, nie mogę się doczekać. - powiedziałam i zmusiłam się do uśmiechu.
Najpierw Leo powiedział mi, żebym nie chodziła sama do lasu. Kiedy zapytałam dlaczego, odpowiedział:
-Jeśli nie chcesz, żeby zjadły cię potwory, lepiej chodź tam z takim mięśniakiem, jak ja.
Potem zobaczyłam super ścianę wspinaczkową Z LAWĄ! Bomba! Niestety, kiedy spytałam mojego przewodnika, czy mogę ją wypróbować, odparł, że tylko bardziej zaawansowani herosi mogą z niej korzystać. Ale obiecałam sobie, że kiedyś na nią wejdę.
Widziałam jeszcze zbrojownie, jezioro, w którym pływały jakieś zielone dziewczyny i stajnie. W środku, ku mojemu zdziwieniu, nie było tylko koni, ale też pegazy! Nie mogłam się oprzeć, podeszłam do jednego i pogłaskałam go.
-To Blair, niedawno dzieciak od Apolla ją znalazł. Nie chce, żeby ktoś na niej jeździł, nie je z ręki, chyba jest smutna.
Biedna Blair. Faktycznie, jest trochę chuda i nie wygląda na szczęśliwą. Jest szara, ale skrzydła ma czarne. Zaczęłam głaskać ją po pyszczku. Chciałabym takiego pegaza, jest idealna. Wyszliśmy ze stajni, zostawiając Blair jedno jabłuszko i całusa w pysk, ode mnie.
Została godzina do obiadu, czas zaskakująco szybko przeleciał mi z Leonem. Powiedział, że kiedy już zjemy  zacznie się super zabawa- bitwa o sztandar. Powiedział też, że ten wolny czas możemy spędzić wspólnie w lesie.
-Och, myślę, że to nie wypali. - powiedziałam.
-Dlaczego?
-Musielibyśmy szukać jakiegoś mięśniaka, a chyba zostało mało czasu.
Leo pokazał mi język, ale po chwili zaczęliśmy się śmiać. Kiedy tak na niego patrzyłam, poczułam coś dziwnego w brzuchu. Może to po tych tostach, pewnie się przejadłam. Ale podoba mi się sposób, w który chłopak odgarnia kręcone włosy z czoła, to, jak się uśmiecha i jego humor. Myślę, że go lubię.
Usiedliśmy pod dużym drzewem. Leo wyciągnął z pasa kanapkę i spytał:
-Z czym chcesz?
W sumie nie jestem głodna, ale jestem ciekawa skąd on wziął tą kanapkę, bo wygląda, jakby ktoś dopiero ją zrobił.
-Hmm, nie jestem głodna, ale może poproszę zimną oranżadę?
Wzruszył ramionami i wyciągnął butelkę napoju. Wzięłam ją do ręki i ... Niespodzianka! Była zimna!
-Jak ty to?.. ? Skąd ją... ?
Śmiał się ze mnie. Pewnie śmiał się z mojej zdezorientowanej miny. Wyobraziłam sobie ten wyraz i sama zaczęłam się śmiać. Czasem miło pośmiać się z samej siebie.

8 komentarzy:

  1. Jak miło, że wspomniałaś o moim rodzeństwie :D
    Dopiero co przeczytałam ten rozdział i już pragnę następnego. Zapowiada się bardzo ciekawie, trochę głupio się czuję wysłać ci moje wypociny jak przeczytałam to cudo :*
    ps. KC

    OdpowiedzUsuń
  2. Epickie to wszystko jest :)
    Hmmm...Czy nasza Patt jest zakochana W Leo??? :D
    Zobaczymy jak fabuła się rozwinie :)
    Czekamy z niecierpliwością :)

    Móżdżek

    OdpowiedzUsuń
  3. Super piszesz, łatwo się czyta :) Tylko trochę dłuższe te rozdziały. Patt + Leoś? Mrr xDD No ciekawie się zapowiada, będę śledzić tą historię ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny pomysł : )
    Nie jest monotonne, ale ciekawe : *
    Czekam na drugi rozdział : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbiste! To jest bardzo ciekawe już chcę więcej! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. omomomomomomomomom....zajebiaszczy bejbe...ide czytać następny

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze mówiąc... i żeby nie było nie jest to hejt, nie odpowiada mi styl pisania, jednak to tylko moje dygresje. Pomysł wydaję się ciekawy, jednak rozdziały krótkie i niewiele się w nich dzieje. ;)

    OdpowiedzUsuń