poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 8.

Mimo ciężkich treningów z Clarisse, czasem muszę też chodzić na zwykłe zajęcia. Dzisiaj idę na szermierkę. To jedna z moich ulubionych lekcji. Głównym powodem jest nasz nauczyciel - niewiele starszy ode mnie, dobrze zbudowany i przystojny. Ma zielone oczy, z których można wyczytać jego nastrój, czarne, opadające na czoło włosy i stara się być miły dla każdego.
Jeszcze nie doszłam na arenę, a już słyszę te wszystkie dziewczyny. Widać nie tylko ja uważam, że chłopak jest przystojny. Ale ja przynajmniej chcę się czegoś nauczyć, a córki Afrodyty przychodzą by na niego popatrzeć. Jak miło.
- Izzy, miecz trochę wyżej! - krzyczy - Jeszcze. Wow, nie aż tak! Okej, teraz jest dobrze. Patt jesteś!
Uśmiechnęłam się do niego i poszłam wziąć miecz. Nie obyło się, oczywiście bez spojrzeń kilku dziewczyn, ale ignorowałam to. Trzeba czegoś więcej niż wymalowane nastolatki, aby mnie zdenerwować.
Po jakiś pięciu minutach ćwiczeń, chłopak podszedł do mnie ocenić moją pracę.
- Dobrze sobie radzisz. Jesteś tu chyba jedyną normalną dziewczyną, cieszę się, że mogę cie uczyć. - wyznał.
- A ja się cieszę, że ty nas uczysz, Percy - odpowiedziałam z uśmiechem.
Percy jest chyba najlepszym półbogiem na świecie. Tak przynajmniej słyszałam. Niedawno wrócił z jakieś mega ważnej misji, kilka razy uratował świat i Obóz. Jeszcze dobrze się nie poznaliśmy, ale wydaje mi się że Percy jest spoko.
Nauka trwała, niektórzy radzili sobie całkiem nieźle, inni gorzej. Muszę przyznać, że ja jestem w tym dość dobra. Percy mówił właśnie o codziennych ćwiczeniach, gdy nagle za nami rozległ się huk.
Wszyscy odwróciliśmy się szybko. Niektórzy krzyczeli, nie tylko dziewczyny - chłopak od Hermesa także, ale Percy starał się ich uspokoić. Nie rozumiem, o co tyle hałasu, przecież to Obóz Herosów, tu codziennie coś wybucha.
Z dymu, jakieś trzy metry przed nami, wyszedł Leo. Odkaszlnął, otrzepał się i zaszczycił pięknym uśmiechem.
- Przepraszam, że tak wpadam. Panie - ukłonił się nam i odruchowo przewróciłam oczami (i chyba nie tylko ja).
Po tym wydarzeniu kontynuowaliśmy zajęcia. Wszyscy zachowywali się tak, jakby nic się nie wydarzyło, więc i ja starałam się o tym zapomnieć. Spędziłam w tym miejscu już prawie miesiąc, a nadal nie mogę się przyzwyczaić. Na przykład, do wspólnych posiłków. W domu nigdy nie jadłam z mamą, zawsze sama lub na mieście.
Ku nam biegła dziewczyna. Brunetka, dość wysoka, ładna. Stanęła przy Percy'm, gestykulując, rozmawiali o czymś cicho. Dziewczyna była lekko zdenerwowana, Percy pokazał palcem w moją stronę, uśmiechnął się pocieszająco do dziewczyny, a ona podeszła do mnie.
- Patt, tak?
Kiwnęłam głową.
- Och, jesteś nam potrzebna. Znaleźliśmy nowe dziecko Aresa, a Clarisse znów zniknęła gdzieś z Chrisem, inni nie chcą pomóc, a ktoś musi go oprowadzić! - wyrzucała z siebie - Pomyślałam o tobie, bo całkiem dobrze tu sobie radzisz i, tak między nami, jesteś najmilszym dzieckiem boga wojny, jakie kiedykolwiek poznałam i chyba nie tylko ja...
- Okej! Pomogę tylko przestań gadać. - przerwałam jej.
W jej piwnych oczach widziałam wstyd i ulgę. Przede wszystkim ulgę. Nie wiem, dlaczego ktoś z mojego domku miałby oprowadzać tego nowego, mi przecież Obóz pokazał syn Hefajstosa. Ale czasem fajnie czuć się potrzebnym i miło byłoby mieć jakiegoś przyjaciela pośród przyrodniego rodzeństwa. Tak dla odmiany.
- Skoczę tylko do domku i wezmę prysznic, co? Nowy poczeka? - spytałam.
Przyjrzałam się dziewczynie, myśląc czyim dzieckiem jest. W sumie nic nie wpadło mi do głowy. Najbardziej prawdopodobny wydawał mi się Apollo, choć nie przypominała mojej przyjaciółki Veroniki.
- Tylko się streszczaj. Poczekam tu.
"Tu", czyli przed domkiem numer pięć. Chciałam zaproponować jej, żeby weszła, ale w środku i na zewnątrz panował taki sam skwar, a poza tym, wyraziła się dość wyraźnie, że nie przepada za nami.
Tak więc wzięłam nową koszulkę i wskoczyłam pod zimną wodę. Nie chciało mi się wychodzić, ale po chwili musiałam.
Kiedy wyszłam z kabiny, dziewczyna nadal tam stała.
- Jak ty się w ogóle nazywasz? - spytałam, niezbyt uprzejmie.
- Karen - mruknęła.
- A... od kogo jesteś? To znaczy... kto jest twoim boskim rodzicem?
- Dionizos - odparła nieco rozbawiona.
Dionizos, Dionizos, Dionizos. Szukałam w pamięci coś o nim, ale wpadłam tylko na jedno...
- To ten pijak?
Karen roześmiała się. Ja także. Chyba czas zacząć chodzić na lekcje mitologii greckiej.
- Jeśli już to ten od wina. I dzikiej natury. Wiesz, że Dionizos kiedyś kierował Obozem? Co prawda za karę, ale i tak cieszyliśmy się że mamy zaszczyt tak często go widywać. - skrzywiła się lekko. - Jest nas mało, a większość mojego rodzeństwa uważa, że Dionizos nie jest zbyt cool, ale ja wiem jaki on jest. Przejmuje się nami. - umilkła na chwilę. - Wiesz, niektórzy uważają, że my, dzieci Dionizosa, mamy chyba największe ADHD, albo przynajmniej, że gadamy o wiele więcej niż inni i ja chyba się zgadzam. Moje rodzeństwo nawija jak szalone!
Przewróciła oczami, a ja nie mogłam powstrzymać parsknięcia śmiechem. Chyba miała coś powiedzieć (zapewne jakąś kąśliwą uwagę), ale zrezygnowała i powiedziała tylko:
- To tamten.
Chłopak - niewiele starszy ode mnie lub w moim wieku, blady, nieuczesany i z fioletowymi cieniami pod oczami - wyglądał na trochę zagubionego. Miał na sobie granatową koszulkę i ciemne dżinsy, włosy miał w prawie takim samym kolorze co ja,  oczy prawie czarne. Wyglądał dość... mrocznie.
Popatrzył na mnie, od góry do dołu, i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
- Okej, poradzę już sobie.
Karen mruknęła coś w podziękowaniach i odeszła, mówiąc sama do siebie. Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym podeszłam do chłopca.
- Ehm... Cześć, jestem Patt. Ja... oprowadzę cię po Obozie Herosów.
Wyszło nieźle, prawda? Chłopak nie przestał się uśmiechać, więc chyba tak.
- Jestem Nathan. Możesz mi wytłumaczyć, czym jest ten Obóz?
A więc starałam się mu to wszystko opowiedzieć. Nie był zbytnio przekonany, nie wyglądał też tak, jakby mi wierzył, ale miałam to gdzieś. Niech tylko zobaczy Chejrona...
- Jest tu coś fajnego?
Uniosłam brwi nie rozumiejąc.
- No wiesz, coś ciekawego, śmiesznego, groźnego? Jest tu coś w tym stylu? - powiedział z szatańskim uśmiechem.
Wysiliłam swój mózg i zastanowiłam się. Pola truskawkowe są dość ciekawe, ale nie groźne i śmieszne. Moglibyśmy pójść do stajni- do mojego ulubionego miejsca, lecz wątpię, aby Nathan lubił pegazy. Moglibyśmy...
- O bogowie - szepnęłam. - Ściana wspinaczkowa z lawą!
Błysk w jego oku potwierdził, że chodziło mu o coś takiego.
   Stojąc przed ścianą wspinaczkową niemal skakałam z podniecenia. Jednak zrobiłam wyniosłą minę i powiedziałam do kolegi:
- Nowi nie mogą z tego korzystać, Nathanie. Przykro mi.
Przez chwilę przypatrywał się mojej twarzy, a potem wybuchł śmiechem. Ja również.
- Okej, to kto pierwszy? - spytałam go.
- Panie pierwsze.
Uniosłam brew, lekko uśmiechając się.
- Czyżbyś pękał, Nathanie?
Nie wyglądał na ani trochę zmieszanego. Również zrobił minę, jak książę w osiemnastym wieku i odpowiedział:
- Ależ nie. Jestem dżentelmenem.
Mimo, że chwile temu chciałam to zrobić teraz miałam wątpliwości. Ale nie myślałam o tym, jak najszybciej weszłam na ściankę.
Gdyby ktoś mnie spytał, jak było, nie umiałabym nawet tego opisać.
Wspinałam się szybko, uważając jednak, by ścianka nie "opluła mnie". Gdyby tak się stało, prawdopodobnie byłoby już po mnie, ale w moich żyłach krążyło tyle adrenaliny, że nie myślałam o tym. Dumna z siebie, doszłam na samą górę i równie szybko z niej zeszłam.
Nathan uśmiechał się do mnie wesoło i takim tonem powiedział do mnie:
- Trochę płoniesz.
Myślałam, że chodzi o rumieńce, więc dotknęłam policzków. Faktycznie, były trochę ciepłe, ale chyba nie byłam czerwona.
Nie, nie byłam, bo Nathan pokręcił głową (nadal uśmiechając się) i wskazał na mój rękaw.
Cholera!
Śmiejąc się tak głośno, że ludzie patrzyli na nas, zaczął uklepywać ogień na mojej ręce. Odetchnęłam, kiedy zniknął całkiem.
- Dzięki...
Nie dokończyłam, bo ktoś za mną zaczął się drzeć:
-ODBIJANY!
A był to oczywiście chłopak, który przypominał nieco elfa, z kręconymi włosami, ciemnymi oczami i pięknym uśmiechem. A serce zaczęło bić mi szybciej, tylko dlatego, że mnie wystraszył, nic innego.
- Leo, mógłbyś... - ale znowu mi przerwał, łapiąc gwałtownie za łokieć i ciągnąc za sobą.
- Mam ci... Mam ci pomóc? - spytał niepewnie Nathan.
- Nie trzeba. - odkrzyknęłam. - Do potem!
 Dopiero w lesie Leo raczył mnie puścić, ale i tak parł przed siebie nie odzywając się.
- Gdzie idziemy? - spytałam przeciągając samogłoski.
Odwrócił się do mnie z uśmiechem psychopaty.
- Do bunkra numer 9.
A już myślałam, że chce mnie zaciągnąć do lasu, zabić i zakopać zwłoki.
- Po co?
Wzruszył ramionami.
- Tam jest przynajmniej chłodniej.
W sumie racja. Ale po co ja mam tam iść z nim? Mógł iść z kim innym a musiał wyciągnąć mnie z oprowadzania Nathana po Obozie. Dobrze, że pokazałam mu już nasz domek, przynajmniej wie, gdzie iść.
- Kim jest ten chłopak? - spytał nagle.
Popatrzyłam na niego, ale on odwrócił wzrok. Więc również wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam:
- Nowy obozowicz. Nathan, a co?
Zmieszany, nie odpowiedział. Widzieliśmy już bunkier, kiedy stanęłam nagle i z uśmiechem głośno spytałam:
- Czy ty jesteś zazdrosny?
Odwrócił się do mnie, a jego policzki zrobiły się różowe. Odkaszlnął, nim odpowiedział.
- Niee.
Uśmiechnięta weszłam do środka i rozejrzałam się. Było tu tyle planów, szkiców, rysunków, map, zdjęć, że głowa może rozboleć. Podeszłam do jednej ściany i przyjrzałam się jej. Moją uwagę przykuło jedno zdjęcie.
Leo, z dziwnie ulizanymi włosami, napisami na rękach i z obozową koszulką obejmował niższą, ciemnoskórą dziewczynę z brązowymi lokami. Na sam ten widok lekko ścisnęło mi się serce. Wyglądali tak pięknie - uśmiechnięci i szczęśliwi.
- Ej, Leo? - spytałam go - Co to za zdjęcie?
Stanął tak blisko, że czułam na karku jego oddech. Mimowolnie, mój oddech przyśpieszył. Tak bardzo chciałabym go przytulić...
- To zdjęcie zrobiliśmy, kiedy zwinnie pokonałem Narcyza. - rozmarzał się - Wszystkie panie były moje.
- A ona? - wskazałam palcem na dziewczynę.
Przez chwilę jego brązowe oczy spoczywały na mnie, a ja odruchowo się zaczerwieniłam. Po chwili figlarnie uśmiechnął się.
- To Hazel. Jedna z najlepszych półbogini na świecie. - odparł.
Zerknęłam na niego i poczułam jak ściska mi się serce.
- To... twoja dziewczyna? - spytałam cicho.
Popatrzył na mnie zdziwiony i głośno roześmiał się. Kiedy przestał, złapał mnie za ręce i uniósł brwi.
- Czy ty jesteś zazdrosna?
Normalnie, bym się roześmiała, ale to, że mnie trzymał trochę spowolniało moja myśli. Miał takie ciepłe ręce!
- Niee. - powiedziałam tak, jak on odpowiedział mi wcześniej.
- A szkoda.
I pocałował mnie! Jego wargi były gorące, językiem lekko rozchylił moje, a ja objęłam go w karku i odwzajemniłam pocałunek. Niestety, niedługo cieszyliśmy się nim, bo do bunkru wszedł Chejron.
- Chejronie, nauczyłbyś się pukać! - powiedział Valdez, kiedy odkleiliśmy się od siebie.
Choć centaur wyraźnie był zdziwiony, nie powiedział nic o tym, co zobaczył.
- Przepraszam - mruknął - ale muszę powiedzieć wam coś ważnego.
- Och, co takiego? - jęknął Leo.
Chejron skierował spojrzenie na mnie. Jego czoło lśniło od potu, pewnie szukał nas w całym Obozie. Naprawdę, nie chciałam słyszeć tego, co właśnie powiedział.
- Jutro wyruszacie na misję.

7 komentarzy:

  1. HAHAHAHAHAHHAHAHAHA BOGOWIE ALE BEKA HAHAHAHAHAHHAAHHAHAHAHAHAHAH KC XDDD
    PISZ DŁUŻSZE ROZDZIAŁY :cccccccc

    OdpowiedzUsuń
  2. "jedna z najlepszych połbogiń na świecie." - że to niby o mojej siostrze? błagam XD Hazel jest tak tępą strzałą, że nie idzie tego ogarnąć :x
    co do rozdziału, bardzo mi się podobał, zwłaszcza ten moment z "Czy ty jesteś zazdrosna?" :DD
    świetnie rozegrane, serio :D
    tylko wydaje mi się, że Chejron nie mógł wejść do Bunkra, ponieważ otworzyć mógł go tylko Leo i Festus za pomocą ognia :x
    po za tym wszystko fajnie, super miałaś też ten pomysł z gadatliwością dzieci Dionizosa :D
    no i Nathan, moje ukochane imię <3
    no nic, pozostaje mi czekać na następny rozdział, weny życzę :D
    και μπορεί οι θεοί να σας ευλογεί!

    przy okazji zapraszam do nas na www.neew-beginning.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww... So sweet. Po prostu kocham :3

    OdpowiedzUsuń
  4. super <3 ten pocałunek ahhh .... życzę dalszej weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, to jest świetne! Cały czas chichotałam xD A ten pocałunek! <3 Kocham ten rozdział! <3 Jesteś super! <3
    Wykrzykniki, wykrzykniki everywhere xD
    Weny życzę! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne ! życzę weny córko Aresa ^^
    by LoLa

    OdpowiedzUsuń